Mimo młodego wieku, ma na swoim koncie wiele muzycznych projektów a także 3 solowe płyty, na których pojawiły się takie gwiazdy jak Michael Manring I Gavin Harrison. Alberto Rigoni opowiedział mi o współpracy z innymi muzykami i jego nadchodzącej płycie BASSORAMA.

Mimo że od naszej rozmowy minęły już ponad 2 lata, wciąż z dużym zaciekawieniam zaglądam na kanał Roberto, gdzie regularnie pojawiają się nowe filmy. Muzyk eksperymentuje z brzmieniami, testuje sprzęt basowy i nagrywa covery. Polecam w wolnej chwili odwiedzić jego kanał, choćby w poszukiwaniu inspiracji.

Źródło:

Wywiad przeprowadzony dla Magazynu Gitarzysta (luty 2016)

W teledysku do nowego singla „FutureFunk”, nosisz maskę Predatora. Na YouTube możemy znaleźć covery motywów z Gwiezdnych Wojen i Powrotu do Przeszłości. Wreszcie tytuł nadochodzącej płyty: „BASSORAMA”, nawiązujący do serialu animowanego Futurama. Czy popkultura to twoje główne źródło inspiracji?

Alberto Rigoni: Kocham popkulturę, jednak nie jest ona moim jedynym źródłem inspiracji. Tak naprawdę, wszystko ma wpływ na moje kompozycje: filmy, książki, historie innych ludzi czy nawet zjawiska naturalne. A ponieważ mój umysł jest bardzo otwarty, nie mam nic przeciwko włączaniu najróżniejszych „smaczków” do muzyki, którą tworzę. Nie ograniczam się jednak gatunkowo. Uwielbiam wszystkie filmy, niezależnie od tematyki czy czasów w których powstały. Inspirują mnie seriale, kreskówki oraz anime. Po tym jak w październiku 2015 ukazał się Bass Guy, czyli pierwszy klip zwiastujący album BASSORAMA, myślałem o stworzeniu czegoś szalonego, żeby w dobrym stylu przywitać nowy rok. „FutureFunk” był idealny. Tym bardziej, że utwór nagrałem razem z Remco Hendrixem, którego styl jest naprawdę wyjątkowy. Predator i klaun w teledysku, nie pojawiły się przypadkowo. Ten kawałek ma futurystyczny klimat i jest w nim coś przerażającego.

Kiedy mówisz o futurystycznym klimacie, od razu przychodzi mi do głowy twój utwór „Multitasking” z płyty Overloaded. Jak za pomocą gitary basowej osiągnąć tak kosmiczne dźwięki, rodem z filmów science-fiction?

Alberto Rigoni: Basowe harmonie zagrałem na gitarowym efekcie Whammy. Z kolei do akordów, wykorzystałem kostkę Sonuus Wahoo kombinując nieco z efektami modulacyjnymi. Mimo eksperymentowania, utwór zachował swoją melodyjność, do czego zawsze dążę podczas komponowania.

Wspominałeś też o anime. Utwory takie jak Kikazaru lub Toshogue Shrine od razu przywodzą na myśl Kraj Kwitnącej Wiśni. Czyżby ciągnęło cię do Japonii?

Alberto Rigoni: Odkąd pamiętam, jestem zakochany w tamtejszej kulturze i filozofii. Podczas pracy nad trzecią płytą, mocno inspirowałem się legendą o trzech mądrych małpach, które razem, uosabiają japońskie przysłowie: „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”. Mizaru to ta, która zakrywa oczy, Kikazaru zakrywa uszy a Iwazaru usta. Stąd wziął się tytuł jednego z utworów o które pytasz. Nie miałem jeszcze przyjemności grania w Japonii. To jedno z moich największych marzeń więc mam nadzieję, że już niedługo będę mógł je spełnić.

Wróćmy jeszcze na chwilę do utworu FutureFunk. Jak poznałeś się Remco? Z tego co wiem, mieszka on w Holandii. Jak wygląda komponowanie „na odległość”?

Alberto Rigoni: Odkryłem Remco na YouTube. Jego kawałki są świetne a do tego naprawdę inspirujące. Kilka utworów, które napisałem z myślą o mojej nadchodzącej płycie, idealnie wpisało się w jego styl. Pomyślałem, że warto się z nim skontaktować i zaproponować współpracę. Moja propozycja bardzo go ucieszyła, więc wysłałem mu ścieżki uzupełnione o kilka wskazówek. Nie napisałem jednak żadnych riffów. Podczas współpracy z innymi artystami, staram się pozostawiać im wolną rękę. Okazało się, że między mną a Remco jest pewna muzyczna chemia. W najbliższym czasie planujemy połączyć siły i zagrać razem kilka koncertów.

Kogo jeszcze zaprosiłeś do współpracy przy płycie BASSORAMA?

Alberto Rigoni: Oprócz Remco Hendrixa, na płycie pojawią się: Doug Wimbish, Divinity ROXX, Stu Hamm, Nik West, Steve Lawson, Anna Sentina i Lars Lehmann. Jestem zaszczycony ich obecnością. Każdego z wymienionych artystów charakteryzuje naprawdę wyjątkowy styl, co miało ogromny wpływ na atmosferę tej płyty. Planujemy wydać klip do każdej z piosenek, więc będziecie mieli okazję zobaczyć wszystkich w akcji. Płyta pojawi się w kwietniu, jednak już teraz można zamawiać ją w preorderze. Muszę przyznać, że to najbardziej eksperymentalny album w mojej karierze. Mam nadzieję, że jej odbiór będzie pozytywny.

Już na wcześniejszych płytach pojawiało się wiele bardzo eksperymentalnych kompozycji, które brzmieniowo, bynajmniej, nie kojarzyły się z gitarą basową. Dużo czasu zajmuje ci kręcenie gałkami, sprawdzanie kolejnych efektów i wyszukiwanie nowatorskich rozwiązań?

Alberto Rigoni: Szczerze mówiąc, mam w tej kwestii duże szczęście. Wystarczy mi kilka minut, żeby znaleźć inspirujące brzmienie, pozwalające skomponować coś nowego. Na nowej płycie pojawi się utwór zatytułowany Dressed to Kill. Bardzo szybko udało mi się ukręcić świetny fuzz na kostce Darkglass Electronics Duality i właśnie w ten sposób powstał ten kawałek. Eksperymentowałem też z filtrem Manta oraz efektem HotHand3 od SourceAudio. Nieoceniony był również pedał Sonuus Wahoo, który oferuje niemal nieskończoną ilość brzmień. Charakterystyczne dźwięki, które pojawiają się w solówce FutureFunk udało mi się wykręcić dzięki kostce Subdecay Ocasynth.

Czy podczas produkcji wspierasz się również wtyczkami AU lub VST?

Alberto Rigoni: Mam kilka ulubionych delayów oraz kilka symulacji konkretnych wzmacniaczy. Cała reszta to fizyczne efekty, kostki i pedały.

Wśród efektów, które wymieniłeś, pojawił się HotHand3. Jestem ciekaw jak postrzegasz takie gadżety. Mało istotny bajer dodający odrobiny smaku czy kolejny etap w sprzętowej ewolucji?

Alberto Rigoni: U mnie HotHand nie pojawia się zbyt często. Wykorzystałem go tylko w kilku partiach, aby urozmaicić kompozycje. Są jednak tacy, którzy w pełni wykorzystują potencjał efektów od SourceAudio, grając naprawdę świetne rzeczy. Idealnym przykładem jest Nathan Navarro.

Nie stronisz od nowatorskich rozwiązań. Twoje nazwisko sygnuje gitarę Alusonic Aluminium Hybrid 5. Opowiedz coś więcej o tym instrumencie.

Alberto Rigoni: Korpus wykonany z aluminium daje niesamowity atak i świetny sustain. Firma Alusonic zasłynęła z produkcji takich właśnie instrumentów. Mój bas jest jednak nieco inny. Jego hybrydowa konstrukcja łączy aluminium z drewnem olchowym. W efekcie, otrzymujmy znakomity atak oraz dużą klarowność brzmienia. W połączeniu z przystawkami Aguilar Siper Single oraz strunami DR Lo-Rider, udało mi się osiągnąć charakterystyczny, mruczący, pełny środek, który po prostu uwielbiam. Na YouTube znajdziecie demo. Znacznie łatwiej będzie tego posłuchać niż czytać, jak próbuję to wyjaśnić.

Alberto Rigoni o swoich instrumentach

Zaglądając na twój kanał, miałem wrażenie, że przynajmniej raz na miesiąc zmieniasz instrument. Jesteś kolekcjonerem czy po prostu wciąż szukasz tego jedynego…?

Alberto Rigoni: Przez całe moje życie, byłem posiadaczem naprawdę wielu basów. Kupowałem, testowałem i sprzedawałem. No chyba, że coś naprawdę mi się spodobało. Nie jestem kolekcjonerem. Jak wielu muzyków cierpię po prostu na syndrom kupowania sprzętu (śmiech). Zatrzymuję tylko te gitary, które naprawdę wykorzystuję podczas pracy. Oprócz wspomnianego, pięciostrunowego Alusonic Aluminium Hybrid 5, bardzo chwalę sobie model Dingwall AR5 ze zmienną menzurą i zakrzywionych względem siebie progach. Tę gitarę charakteryzuje zabójczy dół. Jest ona jednocześnie bardzo uniwersalna, ze względu na trzy zainstalowane przetworniki. Jeśli chodzi o bezprogowce, moim faworytem jest FBASS VF5. W swojej kolekcji posiadam też Cataldo AR MAX 52. Ta vintage’owa gitara łączy w sobie korpus i osprzęt Thunderbirda oraz szyjkę Fendera Precission. To właśnie ona nadaje tego mocnego, oldschoolowego brzmienia. Ostatnio wchodzę również w świat instrumentów Warwicka. Na te moment, posiadam gitary Warwick Starbass 5 oraz sześciostrunowego Alien Rockbass Electro-acoustic. Muszę przyznać, że ich brzmienia robią na mnie ogromne wrażenie. Myślę, że prędzej czy później, zdecyduję się na jakieś customowe zamówienie w Warwicku.

Prowadzisz własne studio, masz wiele różnych projektów, nagrywasz również solowo. Przy tak dużym natłoku pracy, potrafiłeś niemal natychmiastowo odpisać na każdą wiadomość, którą ci wysłałem. Skąd bierzesz na to wszystko czas?

Alberto Rigoni: To bardzo dobre pytanie. Nie jesteś pierwszym, który je zadał bo z zewnątrz, faktycznie może się wydawać, że moja doba trwa 48 godzin. Myślę, że to kwestia dobrej organizacji i odpowiednich metod pracy. Co nie zmienia faktu, że bardzo często jestem mocno zmęczony i nieco zestresowany natłokiem informacji, związanych z codzienną wymianą e-maili lub mediami społecznościowymi. Internet wysysa większość mojej energii, jednak w dzisiejszych czasach jest to jedno z najważniejszych narzędzi jeśli chodzi o promocję. Przywykłem już do tego, że wszystkim zajmuję się sam; zaczynając od produkcji muzyki i klipów a kończąc właśnie na działaniach promocyjnych: w sieci, radio czy papierowych magazynach. Właściwie działam jak pełnoetatowa wytwórnia. A żeby było śmieszniej jestem adwokatem specjalizującym się w prawie biznesu. Teraz już wiesz, dlaczego wybieram takie tytuły jak „Overloaded” czy „Multitasking” (śmiech).

Masz dopiero 34 lata a w świecie muzyki osiągnąłeś już naprawdę wiele. Czy dobra organizacja pracy to jedyny klucz do sukcesu?

Alberto Rigoni: Dzięki, to naprawdę miłe słowa. Wydaje mi się, że równie ważna jest koncentracja na postawionych sobie celach. W moim przypadku, często zamienia się to w obsesję. Nie poddaję się, dopóki nie osiągnę tego co zamierzałem. W dzisiejszych czasach, sukces wymaga naprawdę dużych nakładów pracy. Nie mam jednak gotowej recepty. Liczy się kreatywność, która pozwala mi skutecznie promować moją twórczość, zarówno w internecie jak i w realu. Jeśli chodzi o muzykę, zawsze robię wszystko co w mojej mocy, żeby stworzyć coś oryginalnego.

Myślisz, że w dzisiejszych czasach można jeszcze stworzyć coś naprawdę oryginalnego?

Alberto Rigoni: Zawsze staram się tworzyć muzykę, która brzmi inaczej niż to, co powstało do tej pory. Oczywiście inspiruje mnie wielu twórców oraz najróżniejsze gatunki, jednak mam nadzieję, że w moich utworach da się usłyszeć pewien powiew świeżości. Pierwszy album zatytułowałem „Something Differend” ponieważ dużo eksperymentowałem. Od tej płyty wszystko się zaczęło. Przez cały ten czas nie potrafiłem gatunkowo zdefiniować mojej muzyki. Dziś mogę powiedzieć, że to po prostu… muzyka basowa. Co ciekawe, nie są to utwory, których będą słuchali tylko inni, basowi zapaleńcy. Moje kompozycje są chyba na tyle melodyjne, że mogą spodobać się każdemu. Muzyka będzie dla mnie zawsze ważniejsza od basowej wirtuozerii.

Jestem ciekaw, jacy artyści mieli na ciebie wpływ, biorąc pod uwagę tak wielką otwartość na najróżniejsze gatunki…

Alberto Rigoni: Jest tego naprawdę dużo. Dorastałem słuchając Dream Theater, Yes, Rush, Genesis czy Symphony X. Myślę, że ta muzyka zostawiła we mnie największy ślad. Z czasem moje muzyczne horyzonty powiększyły się o inne gatunki, w tym nawet o pop. Pokochałem Stone Temple Pilots, Red Hot Chilli Peppers, Soundgarden, Rage Against The Machine, Panterę czy Freak Kitchen. Uwielbiam też muzykę filmową, szczególnie Morricone i Vangelis. Jeśli chodzi o typowo basowe inspiracje, największy wpływ mieli na mnie Michael Manring, Doug Wimbish i Randy Coven.

Z Michaelem Manringiem miałeś przyjemność pracować przy utworze „A new soul”. Na jednej z twoich płyt pojawił się również Gavin Haarrison z Porcupine Tree. Jak wspominasz te współprace?

Alberto Rigoni: Gavin Harisson był pierwszym gościem, którego zaprosiłem na płytę „Rebirth”. Nie miałem pojęcia, czy będzie zainteresowany współpracą, ale postanowiłem spróbować. Skontaktowałem się z nim a on napisał, że jeśli poczuje utwór to chętnie pomoże. Kilka godzin po tym, jak przeczytałem jego wiadomość, chwyciłem za bas i skomponowałem „Free”. Dzień później spotkałem Tommy’ego Ermolli (TwinSpirits) i razem nagraliśmy partie gitar. W takiej formie, bez jakichkolwiek wskazówek co do perkusji, przesłałem utwór do Gavina. Kilka dni później odesłał mi swoje ścieżki. Były niesamowite. Cała perkusja, którą dograł była po prostu wspaniała. Nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś tak doskonałego. Trudno się dziwić, Gavin jest po prostu najlepszy! Później, Federico Solazzo dograł świetne klawisze i numer był gotowy. Nieco później udało się nawiązać współpracę z Michaelem Manringiem i Yves’em Carbonne. To moi najwięksi basowi idole. W kawałku „A new soul” Michael Manring zagrał na basie partię, która oryginalnie miała być wokalem. Jeśli słyszałeś ten numer, zrozumiesz dlaczego właśnie jego poprosiłem o nagranie tej linii. Yves Carbonne również stanął na wysokości zadania. W utworze „Rebirth” zagrał dokładnie to co miałem w głowie, mimo że wcześniej, w ogóle nie wysyłałem mu żadnych nut.

BASSORAMA pojawi się już w kwietniu. Pieniądze na wydanie płyty udało ci się zebrać dzięki kampanii crowdfundingowej. Skąd ten pomysł?

Alberto Rigoni: Pierwsze dwie płyty wydałem w wytwórniach. Postanowiłem się jednak uniezależnić, dlatego musiałem jakoś znaleźć środki na produkcję kolejnego krążka. Kampania, którą utworzyłem na potrzeby „Overloaded” okazała się być wielkim sukcesem. BASSORAMA poradziła sobie jeszcze lepiej. Myślę, że wpłynęły na to specjalne bonusy, takie, jak choćby imienne podziękowania, które pojawią się na płycie. Jestem zaszczycony tym, że fani z całego świata chcą wspierać moją muzykę. Crowdfunding to wielka szansa, wymaga dużego poświęcenia i uwagi. Akcja nie przyniesie żadnych efektów po zwyczajnym opublikowaniu kilku postów na Facebooku. Ze wszystkimi zainteresowanymi trzeba naprawdę dużo rozmawiać. W ten sposób donatorzy stają się częścią projektu. Relacje są bardzo ważne!

Czemu zrezygnowałeś ze współpracy z wytwórniami? Złe doświadczenia?

Alberto Rigoni: Zupełnie nie. Chyba po prostu lubię mieć pełną kontrolę nad moją muzyką (śmiech).

Jakby co to te przyciski podają dalej:

*a jak korzystasz z AdBlocka to w ogóle ich nie widzisz