Zaczynając swoją przygodę z muzyką, dużą scenę na Openerze postrzegałem jako cel i wielkie marzenie. The Dumplings zagrali w wielkim niebieskim namiocie, wypełnionym po brzegi ciekawskimi słuchaczami. Myślę, że o pierwszej w nocy, muzyka, którą grają nie mogła pojawić się nigdzie indziej a marzenie Kuby i Justyny również zostało spełnione…

Mieć „naście” lat i wystąpić jako headliner na jednym z największych muzycznych festiwali w Polsce to naprawdę ogromny sukces. Moim zdaniem, szansa wykorzystana w stu procentach. Mimo że znacznie bardziej podobali mi się na OFFie w 2014 roku, naprawdę gratuluję namiotu pękającego w szwach i nowych kawałków, których nie mogę się już doczekać w wersji studyjnej. The Dumplings poniekąd przywracają mi wiarę w to, że muzyka elektroniczna może wyjść poza studio i nie ograniczać się tylko do kręcenia gałką od pitchshiftingu. Pewnie, że mogli zostać przy komputerach, samplerach i klawiszach ale już teraz mocno kombinują z gitarami czy basem. I mimo że podczas naszej ostatniej rozmowy w łódzkim Łączniku, Justyna i Kuba, jasno zasygnalizowali, że gra z żywą perkusją nie wchodzi w grę to wciąż mam nadzieję, że za jakiś czas znajdzie się trzeci Dumpling, który dogada się z nimi muzycznie na tyle dobrze, że bębny pojawią się na koncertach.

Mimo że spotkaliśmy się po koncercie w Łodzi przeszło pół roku temu, nie było jakoś okazji, żeby opublikować ten wywiad. A kiedy w końcu pojawiła się transkrypcja, nie doczekałem się potwierdzenia od managera zespołu, że wszystko jest ok. Zaznaczam więc, że rozmowa nie była autoryzowana i mam nadzieję, że nie zdradzam największych sekretów Kuby i Justyny 😉

thedumplings_1

Jak wam się podobało w Łodzi po raz czwarty?

Justyna: Zawsze się denerwujemy i zawsze jest super.

Kuba: Tak jak mówiłem na scenie. Kiedy przyjeżdżamy do Łodzi, zawsze pada deszcz. Po drodze dziury, pogoda ogólnie do dupy. Później się okazuje, że przyjechaliśmy za wcześnie i musimy czekać. A na koniec dnia, przychodzi koncert i cała ta negatywna aura po prostu znika. Jest wspaniale i mimo deszczu, publiczność za każdym razem dopisuje.

I faktycznie, z koncertu na koncert pojawia się coraz więcej osób?

Justyna: Dzisiejszy tłum naprawdę przerósł moje oczekiwania. Nie myślałam, że ta sala może się tak wypełnić.

Ile lat temu zagraliście pierwszy koncert jako The Dumplings?

Kuba: Tego nie da się nawet policzyć w latach. Jako The Dumplings zaczęliśmy rok temu. To było w październiku 2013, w Opolu.

Czyli tak naprawdę, nie mieliście okazji przejść długiej i trudnej drogi typowego, polskiego zespołu niezależnego. Jak to wyglądało w waszym przypadku?

Justyna: Momentem przełomowym było chyba zaproszenie do programu Łukasza Jakubiaka. To był taki skok popularności, po którym dużo ludzi o nas usłyszało i zaczęła się kontaktować tak zwana „branża”. To był ten element szczęścia jeśli chodzi o naszą karierę. Późniejsze sukcesy to już efekty naszej pracy.

A mieliście w ogóle czas, żeby promować swój materiał na własną rękę? Czy od razu zajęła się wami wytwórnia?

Justyna: Właściwie to tylko przez chwilę.

Kuba: Kiedy opublikowaliśmy pierwsze demo, w wakacje, dwa lata temu, publikowałem w sieci po jednym utworze na tydzień. Te posty docierały tylko do naszych znajomych, jednak w jakiś sposób, ta muzyka zaczęła się rozprzestrzeniać. Wtedy zaczęły dochodzić do nas pierwsze słuchy o tym, że nieznane nam osoby, pytają co dalej i życzą nam powodzenia, bo materiał bardzo im się podoba. I nagle pojawił się Łukasz Jakubiak.

Myślicie, że bez 20m2 Łukasza, ta droga mogłaby się znacznie wydłużyć?

Kuba: Trudno powiedzieć. Na pewno i tak planowałem, żeby rozesłać naszą demówkę do wytwórni, jednak nie zdążyłem, bo sami się do nas zgłosili (śmiech).

Justyna: Obecnie zespoły mają dużo fajnych możliwości. Choćby w ten sposóļ, że jest mnóstwo okazji do udzielania wywiadów. Dobra droga to również granie supportów.

Jesteście już na tym etapie, że pomagacie innym kapelom zapraszając je do grania przed wami?

Kuba: Tak. Tylko jest to w pewien sposób śmieszne bo nie uważamy się za gwiazdy, które powinny mieć support. Natomiast faktycznie, zespoły zgłaszają się do nas i jeśli tylko możemy, staramy się pomóc. Oxford Drama zgadali się z nami właśnie w ten sposób i na pewno pomogło to w ich karierze. Podpisali ostatnio kontrakt i już wiadomo, że niebawem możemy spodziewać się płyty. Polecamy również zespół Coals, który również grał z nami koncerty. Nas strasznie cieszy, kiedy możemy pomagać w ten sposób.

A jak sami poradziliście sobie z podpisaniem kontraktu, biorąc pod uwagę wasz młody wiek i małe doświadczenie?

Kuba: To były trzy miesiące negocjacji. Zgłosiło się sporo wytwórni, więc mieliśmy w czym wybierać. Bardzo pomógł nam nasz manager.

A skąd wzięła się ta postać?

Justyna: Zaprosił nas na wywiad. I właściwie od razu mieliśmy takie coś, że poczuliśmy z nim pewną więź. Bardzo długo rozmawialiśmy i świetnie się dogadywaliśmy.

Kuba: Na co dzień jest dziennikarzem muzycznym. I podczas wywiadu, mimochodem rzucił, że jest managerem jakiegoś zespołu. A ponieważ, zaczynało się robić o nas głośno, właściwa osoba, której potrzebowaliśmy, znalazła się w odpowiednim czasie.

A jak oceniacie swoją współpracę z dużą wytwórnią? Młode zespoły rzadko debiutują pod takim szyldem…

Kuba: Nie można narzekać. Są oczywiście i plusy i minusy. Na szczęście jeśli chodzi o naszą muzykę, mamy stuprocentową wolność i nikt się w to nie wtrąca.

W takim razie powiedzcie, jak wygląda wasza praca nad nową muzyką?

Justyna: To się bardzo zmienia. Czasami piszemy osobno, czasami razem. Nigdy nie mamy określonego schematu. Raz muzyka powstaje osobno a raz z tekstem. Każdą piosenkę tworzymy właściwie w różny sposób.

Kuba: W wakacje, przez dwa tygodnie pracowaliśmy na wsi. Tam również powstało nasze demo. Udało nam się stworzyć sporo materiału.

Widziałem, że na koncercie pojawia się coraz więcej żywych instrumentów, będziecie szli w tę stronę?

Kuba: Pracujemy nad tym. Wiadomo, że szczytem naszych ambicji nie jest granie z pętli i odpalanie gotowego podkładu. Chcemy dodawać jak najwięcej elementów live. Wciąż zmieniamy aranże, żeby lepiej wypadały na żywo.

A jest taka możliwość, że niedługo pojawi z wami na scenie żywa perkusja?

Justyna: Mieliśmy jedno podejście do perkusisty i niestety nie wyszło. Zupełnie inaczej czuliśmy się na scenie, grając we trójkę. Być może dlatego, że my jesteśmy już mocno ze sobą zżyci. Czujemy siebie na tyle dobrze, że ciężko będzie kogoś do tego dołączyć.

Kuba: Gramy ze sobą ponad rok. Mamy na koncie jakieś 70 koncertów. Kiedy zaczynamy ze sobą improwizować, ktoś z zewnątrz kompletnie nie wie o co chodzi. Próbowaliśmy już zaangażować perkusistę, jednak nie wyszło i można powiedzieć, że straciliśmy w ten sposób sporo czasu, dlatego obecnie, nie planujemy rozszerzać składu.

Zawsze na koniec pytam o dobre rady dla młodych zespołów. Co zrobić, żeby zaistnieć?

Justyna: To może trochę głupie, ale na pewno trzeba się wciskać, gdzie tylko się da. Warto też odzywać się do innych, bardziej znanych zespołów, które być może docenią waszą twórczość i pomogą.

Kuba: Moim zdaniem, równie ważne jest przygotowanie demo, które powinno być jak najlepszej jakości. Jeśli ktoś usłyszy, że coś jest dobre, to z pewnością jest szansa, że to doceni.

Jakby co to te przyciski podają dalej:

*a jak korzystasz z AdBlocka to w ogóle ich nie widzisz