13977704607_abed049dd2_k

Social TV to kolejny krok w stronę interaktywnej telewizji. Całkiem niedawno widzowie programu Mam Talent mogli poznać specjalną aplikację second screen umożliwiającą współtworzenie tego, co pojawia się na ekranie. Początkowo myślałem o recenzji na łamach AntyApps, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu…

Na początku miesiąca w mediach społecznościowych i serwisach branżowych pojawiło się sporo informacji na temat pierwszej w Polsce aplikacji social tv, którą TVN razem z marką 50style wprowadzili na rynek przy okazji kolejnej edycji programu Mam Talent. Były zapowiedzi, jednak nie udało mi się trafić na żaden tekst dotyczący samej apki, więc w zeszłą sobotę, przy okazji wizyty u znajomych, zaproponowałem instalację programu dostępnego na Androida oraz iOS. Nie wiem, na ile ignorujecie to, co dzieje się obecnie w telewizji, a na ile wciąż zdarza wam się włączyć odbiornik w celu innym niż odpalenie PlayStation, ale żeby oddać poczucie zażenowania, jakie towarzyszy korzystaniu z aplikacji, muszę powołać się na nowe programy z jesiennej ramówki TV. Na TVP1 zadebiutował program pt. Rolnik Szuka Żony, na TVN: Kto poślubi mojego syna?. Sprawdziłem obydwa. Tytuły mówią właściwie same za siebie. Uczucie, które towarzyszy oglądaniu obu tych programów, to jedyna rzecz która przychodzi mi do głowy, dorównująca mojemu zażenowaniu aplikacją social tv, która dedykowana jest programowi Mam Talent.

Rozumiem, że po programach typu talent show nie powinniśmy spodziewać się szczególnie wyszukanych treści. Chorzy ludzie, małe dziewczynki, sierotki i nieszczęśnicy obdarzeni anielskim głosem, których wychowała ulica, rządzą się w telewizji swoimi prawami, jednak, pomijając całą dramatyczną otoczkę, w niektórych przypadkach naprawdę można mówić o dużych talentach. Przyznaję, że właśnie w programach talent show pierwszy raz usłyszałem Olivię Livki albo zespoły be.my czy Poprzytula. Biorąc pod uwagę obecne realia naszego rodzimego rynku muzycznego, dla wielu muzyków jest to duża szansa trafienia do szerszej publiczności, nawet jeśli wiąże się to ze współdzieleniem sceny z błaznami albo świetnie sprzedającymi się ludzkimi dramatami. Moje weekendowe doświadczenia z aplikacją przeszły jednak na zupełnie nowe stadium raka żenady i sprawiły, że po raz kolejny naprawdę zwątpiłem w to, czy ktokolwiek tam na górze w TVNie traktuje jeszcze widzów telewizji jakkolwiek poważnie. Co gorsza, patrząc na liczbę aktywnych użytkowników apki, okazuje się, że nie ma tak naprawdę podstaw do tego, żeby twórcy telewizyjnego contentu potraktowali odbiorcę jakkolwiek serio. W serwisie Wirtualne Media przeczytałem dzisiaj, że podczas pierwszego odcinka programu zarejestrowano przeszło 1,35 miliona interakcji. Pozwalam sobie wątpić w to, że wszyscy ci ludzie, podobnie jak ja, postanowili przetestować apkę na potrzeby swoich blogów. Zakładając, że obejrzałem może 30 min. programu, a na ekranie mojego smartfonu pojawiło się wtedy około 10 różnych interakcji, uznajmy, że w ciągu całego Mam Talent jest ich około 20. Przyjmijmy optymistyczne założenie, że wszyscy widzowie od początku do końca brali udział w zabawie. Dzielimy więc wszystkie interakcje na 20. To i tak daje prawie 70 tysięcy widzów, którzy korzystali z aplikacji podczas programu. Ok. Pozwólcie, że w końcu przejdę do tego, jak wygląda nasz second screen.

252772357_e5e0115d32_b

Jak nietrudno się domyślić, aplikacja liczy przede wszystkim nasze głosy związane z występami. W czasie rzeczywistym, podczas występu danego uczestnika programu, w naszym telefonie pokazują się dwa przyciski: TAK i NIE. Po zagłosowaniu cały czas możemy śledzić procentowy rozkład głosów aż do momentu, kiedy ten pojawi się na ekranie naszych telewizorów pod hasłem: głosy użytkowników aplikacji Mam Talent (czy coś w tym rodzaju). I tu niestety kończy się jakakolwiek logika i sens korzystania z aplikacji social tv. Pomiędzy występami, jak również podczas ocen jury, na ekranie naszych smartfonów pojawiają się quizy. Te dzielą się na dwa rodzaje. Wybieramy jedną z kilku odpowiedzi, a następnie sprawdzamy procentowy rozkład głosów lub odpowiadamy na pytanie poprzez wciśnięcie wirtualnego przycisku, pod którym znajduje się liczba określająca, ilu innych widzów zrobiło to samo. Efektem naciśnięcia guzika jest po prostu charakterystyczny dźwięk – możemy naciskać do woli. Czy tylko mi zadanie skojarzyło się z tresurą, gdzie zwierzaki dostają smakołyk za wciśnięcie guzika aktywującego dozownik łakoci? Mniejsza o to. Przejdę po prostu do tego, co było głównym bodźcem do napisania tego tekstu. Poniżej wybrane pytania, jakie w ciągu 20 minut wyświetliły się w aplikacji, a które wynotowałem sobie podczas programu:

  • Co zrobisz podczas przerwy? (odpowiedzi: kanapki, siku, zostaniesz przed telewizorem, selfie z prowadzącymi)
  • Naciśnij przycisk, jeśli nie możesz doczekać się kolejnej części programu. (a pod spodem licznik idący w dziesiątki tysięcy kliknięć)
  • Twój ulubiony czarodziej to: Gandalf, Merlin, Harry Potter, nie lubię fantasy
  • Czy w dzieciństwie chciałeś być muzykiem? -> tak, nie, przecież jestem, „chciałbym być sobą wreszcie” (WTF?!)
  • Czy chciałbyś zobaczyć Chylińską na drążku?
  • Wciśnij, jeśli uważasz, że Agustin słusznie nacisnął przycisk.
  • Twój niezapomniany taniec: polonez na studniówce, pierwszy taniec na weselu, lambada, o wszystkich swoich tańcach chcę zapomnieć
  • Jak często chodzisz na obcasach? -> często, sporadycznie, wcale, tylko gdy przebieram się za kobietę

Starczy, bo znowu poczułem się nieswojo. Gdyby nie pytania, byłem jeszcze gotów pogodzić się z tym, że cała zabawa dedykowana jest dzieciakom – zabawa w końcu bardzo podobna do interaktywnych zabawek dla trzylatków. Problem w tym, że pytania nijak nie są skierowane do najmłodszych odbiorców programu. I tu niestety koło się zamyka. Bo jak mogę mieć pretensje do telewizji za to, że robi z nas idiotów, skoro aplikacja już przy pierwszym odcinku programu rejestruje prawie półtora miliona klików? Kogoś niestety bawi taka forma rozrywki i podejrzewam, że z odcinka na odcinek nowi amatorzy second screen będą dołączać do znakomitej zabawy, w której smartfon pyta o to, czy podczas reklam idę się wyszczać, czy jednak zrobić sobie kanapkę, a chwilę później z uśmiechem mogę obejrzeć wyniki sondy na ekranie mojego nowoczesnego smart TV kupionego na raty przed Euro 2012. Przednia zabawa. Naprawdę. Tylko szkoda, że kiedy czytam teksty takie jak ten o uroczystym otwarciu stadionu w Lublinie, nie bardzo jest już co zmieniać. Zarówno jeśli chodzi o samo wydarzenie, jak i mentalność jego odbiorców.

Zdjęcia: schmilblick, Matyys Flicks

Jakby co to te przyciski podają dalej:

*a jak korzystasz z AdBlocka to w ogóle ich nie widzisz