Na dobrą sprawę wystarczyłoby przewinąć do końca swój Facebook i przejrzeć statystyki na Last.fm. Ewentualnie dokopać się do pudeł ze starymi płytami, które w moim przypadku są niestety w trakcie przygotowań do podróży na Allegro. Pierwszy raz podjąłem wyzwanie z gatunku one hundred „coś tam” challenge (nowy rok, postanowienie i produktywne zarządzanie czasem zawsze mają moc sprawczą najczęściej tylko do końca stycznia). Okazuje się, że nie jest to takie proste. Właściwie każdy utwór ma tutaj jakąś historię i wspomnienia (w różnym stopniu ciekawe dla przypadkowego czytelnika), do których przenosi. Przy niektórych tytułach zeszło dobrych kilka godzin przeczesywania YouTube za kolejnymi piosenkami, o których sobie przypominałem, a niektóre kategorie okazały się być naprawdę ciężkim wyzwaniem, żeby dojść do tego, jaki utwór tak właściwie pasowałby najlepiej i jakie zdarzenia mu towarzyszą. Pierwowzór The 100 Songs Challenge dobił już w prawdzie do 377 mniej lub bardziej udziwnionych pozycji (Day 314: A national anthem from a country that you don’t live in.), jednak póki co zacznę ze standardową “setką”. Zbierając myśli, zakładałem, że cała zabawa rozłoży się na 10 wpisów po 10 piosenek. Oczywiście już pierwsza historia zweryfikowała moje zamiary i okazało się, że na pewno nie skończy się na dwóch zdaniach przy każdym klipie (z małymi wyjątkami, gdzie opis byłby zbędny). Będzie w takim razie nieregularnie. Grunt, żeby dobić do stówy. Bawię się świetnie, kompletuję listę dalej i polecam podjęcie podobnej inicjatywy samemu (choćby ascetycznie, na Twitterze). Oczywiście czekam również na komentarze i wasze typy, tutaj i na Facebooku. Temat jest właściwie nie do wyczerpania, tym bardziej zapraszam. No to zaczynamy.
Day 01: A song you know all the lyrics to.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=iJatyJ_2FNs&w=670&h=354]
Zaczniemy mało odkrywczo. Tekst znają wszyscy moi rówieśnicy, roczniki „około” ’88 i gimbusy, które odkryły rapsy po obejrzeniu Jesteś Bogiem. Dzień pierwszy nie był wyjątkowym wyzwaniem, natomiast świetnie pamiętam, kiedy na swoim pierwszym blogu (apropo gimbazy…) szczegółowo, linijka po linijce, przeanalizowałem tekst Jestem Bogiem razem z moją serdeczną przyjaciółką Martą (zwaną także Sernikiem). Społeczność autorów „pamiętniczków” z tamtego okresu trudno nazwać blogosferą. Nikt nie znał również pojęcia trollingu. Przekładając więc na dzisiejszy język: byliśmy małymi trollami, które podpadły blogosferze. Dla dzieciaków, słuchających wtedy na zmianę AFI, The Offspring czy Incubus, polski rap nie mógł mieć niestety nic wspólnego z poważną refleksją, jeśli cokolwiek w ogóle mogło. Nasz prześmiewczy komentarz godził w imię zmarłego (wtedy całkiem niedawno) poety i spotkał się z oburzeniem, które w dzisiejszych czasach spokojnie zagwarantowałoby wykop efekt i dobrą oglądalność na blogu. Tekst przetrwał może trzy dni i dla świętego spokoju został skasowany, czego po dziś dzień żałuję. Bardzo chciałbym sprawdzić, jak miał się mój poziom niesmacznego żartu w 2001 roku…
Day 02: A song from the first album you ever bought. (what was the album?)
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=HEmgwn8vgr8&w=670&h=473]
Ciężko mówić o pierwszej płycie, którą kupiłem, bo jeśli pamięć mnie nie myli, większość z nich po prostu dostałem. Pamiętam kilka pierwszych albumów, które stały w moim plastikowym stojaku obok mini wieży nikomu nieznanej chińskiej firmy. Były tam między innymi składanki Bravo Hits, Popcorn, Koncert Inaczej Kasi Kowalskiej, Dotyk Edyty Górniak oraz soundtrack z pierwszych trzech części Gwiezdnych Wojen (oryginalny, kupiony za jakąś kosmiczną sumę w Empiku). Jeśli jednak dobrze kojarzę, pierwszym albumem jaki dostałem było Mo-Do – Was Ist Das? (kupione w Makro, do którego dzieci do metra czterdziestu nie miały wstępu), czyli kwintesencja eurodance, które królowało wówczas na Vivie. Wbrew temu, co myślałem jako małolat, nie był to zespół, a projekt jednoosobowy. Kolejnym zdumieniem był dla mnie fakt, że Fabio Fritelli (nie mam pojęcia, dlaczego z takim nazwiskiem zdecydował się nazwać Mo-Do) nie był Niemcem, tylko Włochem. Być może muzyk uznał, że stylizując się na naszego wschodniego sąsiada, ma większe szanse na podbicie dyskotek. Kariera nie trwała jednak długo, bo ostatni singiel (Superdisco Cyberdisco) artysta wydał w 1999 roku. Niestety nie była to już urocza, niemiecka łupanka w stylu Eins Zwei Polizei, Gema Tanzen czy Super Gut. Niespełna rok temu M0-Do został znaleziony martwy we własnym domu. Oficjalną przyczyną śmierci było samobójstwo. Jeśli chodzi o piosenkę z Was Ist Das?, wybieram Super Gut. Dobrze, dobrze, bardzo dobrze. Wszystko bardzo dobrze.
Ponieważ wstęp mi się nieco przedłużył, zamykam na pierwszych dwóch dniach, żeby zasoby za szybko się nie wyczerpały. Piszcie śmiało o swoich typach. Wiem, że macie dobre historie, szczególnie w kwestii pierwszej kupionej płyty. Tym bardziej, jeśli przypadło to na lata 90. :>
Bartłomiej Luzak
Jakby co to te przyciski podają dalej:
*a jak korzystasz z AdBlocka to w ogóle ich nie widzisz